Z perspektywy Deana
Bycie szefem gangu było dość proste, w porównaniu do tego, że jednocześnie musiałem być też bratem i poniekąd rodzicem. Katie i Sammy były dla mnie najważniejsze, ale czasami pogodzenie dwóch ról, do których musiałem się przy nich dostosować, było bardzo trudne. Nie raz moje siostry miały do mnie pretensje, że bardziej zachowuje się jak ich szef, a nie brat. Nie mogłem inaczej postępować, bo stracił bym cały szacunek, który mam w oczach reszty moich ludzi. Ostatnia akcja, uświadomiła mi, że muszę jeszcze krócej trzymać Sam, która zaczynała podejmować decyzję bez mojego pozwolenia. Jasne, podziwiałem w niej to, że umiała zdecydować się szybko na coś, w bardzo ryzykownej sytuacji, ale nie mogła tego robić. Wydawałem jasne rozkazy, a ludzie, którzy ich nie przestrzegali musieli ponieść karę. Tak samo powinno być z moją siostrą, ale jej nie potrafiłem ukarać.
Nie umiałem tego zrobić, z jednego, bardzo ważnego powodu. Kiedy dwa lata temu, nasi rodzice zostawili nas na pastwę losu, a ja przyjąłem dziewczyny pod swoje skrzydła, stały się mi jeszcze bliższe niż do tej pory. Ludzie, którzy śmiali, kiedyś nazywać się naszymi rodzicami, byli skończeni. Nie chcieliśmy ich widzieć, a po krótkim czasie od ich wyjazdu, Sam i Katie zaczęły ze mną współpracować. Od razu posłałem je na głęboką wodę. I to był mój błąd. Moja najmłodsza siostrzyczka, nie była jeszcze odpowiednio przygotowana i wpadła w ręce wroga. Torturowali ją przez dwa tygodnie, a ja próbowałem ją odbić. Bezskutecznie. Wreszcie musiałem oddać im cały towar, który wtedy przejęliśmy, a i tak nie za bardzo chcieli oddać mi Sam. Była cała poobijana, miała złamaną rękę w czterech miejscach, połamane żebra, pociętą skórę na nogach. Oszpecili ją w jakiś sposób, ale ona okazała się dalej lojalna. Mimo całego bólu, który jej zadali oraz tego, ile razy ją gwałcili, nie powiedziała nic na nasz temat. To się ceni, ale ja wtedy nie myślałem o tym, że była mi dalej lojalna. Chciałem, żeby tylko była wreszcie bezpieczna. Później, o mało nie straciliśmy Katie, bo ta nie potrafiła zabić jednego skurwysyna, który chciał wykorzystać moment i ją sprzątnąć. Na całe szczęście, nie udało mu się, bo Sam go ubiegła. Od momentu tego porwania, doszkalała swoje umiejętności i stała się moją małą maszyną do zabijania. Była najlepsza. Nigdy nie chybiła, a jej każdy strzał był śmiertelny, jeśli tego chciała.
Bal u rodziny królewskiej był dla tej rodziny bardzo ważnym wydarzeniem. Chcieli złapać osobę, która żądała głowy samej Królowej. Od dłuższego czasu już współpracowaliśmy z tą rodziną. Stało się to dzięki Sam, która uratowała życie księżnej, z którą się nawet zaprzyjaźniła. W sumie, dla nas była to bardzo korzystna znajomość, bo my dawaliśmy im ochronę, a dzięki temu swobodnie mogliśmy sprowadzać dla siebie rzeczy ze Stanów Zjednoczonych. Nieważne, czy były to nowe samochody, czy wysokiej jakości towar albo jeszcze coś innego. Mieliśmy po prostu zielone światło, a policja ani rząd, nie mieli prawa nas ścigać. Zazwyczaj na te bale posyłałem tylko dziewczyny, ale tym razem chodziło o życie samej królowej i nie mogłem zaryzykować. Postanowiłem, że razem z Sam i Katie pójdzie też Louis i Harry. Byli dobrzy w tym co robili, a przy okazji nieźle się prezentowali. To się ceni w naszej branży, bo nie raz musimy działać jako ochrona. Dokładnie tak jak w tej sytuacji.
Wezwałem do siebie Harrego i Louisa, którym musiałem wyjaśnić wszystko. Dla nich to całkiem nowa sytuacja i wydaje mi się, że nie spodziewali się, że tak wysoko postawieni ludzie też mają z nami kontakty. Domyślałem się, kto będzie chciał zrobić ten zamach, ale nie miałem stu procentowej pewności, dlatego liczyłem, że się ujawni dzisiejszego wieczoru. Moje rozmyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałem w tamtym kierunku i zauważyłem chłopaków. Wskazałem im ręką fotele, które stały przed moim biurkiem, dając im tym samym pozwolenie na to, żeby usiedli.
— Zawołałem was do siebie, żeby wyjaśnić wam wszystko. Dziewczyny wiedzą jak się zachowywać podczas takich akcji, ale dla was to coś nowego. – oparłem dłonie na biurku, patrząc na nich. — Idziecie tam jako mężowie moich sióstr. Nie będziemy na ten temat nawet dyskutować. Macie nie wzbudzać podejrzeń , dlatego jesteście jakaś tam daleką rodziną Królowej. Louis idzie z Sam, a Harry z Katie.
Kończąc swoją wypowiedzieć, sięgnąłem do szuflady, z której wyciągnąłem dwa pudełeczka, podsuwając je im. Wolałem, żeby sami je otworzyli i domyślili się co to jest. Wszystko musi wyglądać realnie.
— Obrączki? Dean, chyba lekko przesadzasz. – skrzywił się Louis, patrząc na obrączki, które im podsunąłem.
— Nie, nie przesadzam. Wszystko ma być realne. Dziewczyny swoje już założyły. Jedziecie limuzyną, a wasze samochody będą tam w pobliżu. Ja już jadę. Włóżcie sobie słuchawkę w ucho. – pokiwałem głową, wstając, a następnie dałem im słuchawki, które muszą mieć ciągle w uchu.
Spojrzałem na nich wzrokiem, który każe opuścić im mój gabinet i sam po chwili z niego wyszedłem. Z dziewczynami nie muszę nawet rozmawiać, bo doskonale znają procedurę. Suknie mają piękne, więc wszystko pójdzie jak po maśle. Wsiadłem do swojego samochodu, a następnie z resztą ekipy wyruszyliśmy pod siedzibę Królowej, gdzie wyprawiała bal. Zatrzymaliśmy się w danej odległości, a chłopaki porozkładali się w strategicznych miejscach, żeby mogli wszystko obserwować.
Bal u rodziny królewskiej był dla tej rodziny bardzo ważnym wydarzeniem. Chcieli złapać osobę, która żądała głowy samej Królowej. Od dłuższego czasu już współpracowaliśmy z tą rodziną. Stało się to dzięki Sam, która uratowała życie księżnej, z którą się nawet zaprzyjaźniła. W sumie, dla nas była to bardzo korzystna znajomość, bo my dawaliśmy im ochronę, a dzięki temu swobodnie mogliśmy sprowadzać dla siebie rzeczy ze Stanów Zjednoczonych. Nieważne, czy były to nowe samochody, czy wysokiej jakości towar albo jeszcze coś innego. Mieliśmy po prostu zielone światło, a policja ani rząd, nie mieli prawa nas ścigać. Zazwyczaj na te bale posyłałem tylko dziewczyny, ale tym razem chodziło o życie samej królowej i nie mogłem zaryzykować. Postanowiłem, że razem z Sam i Katie pójdzie też Louis i Harry. Byli dobrzy w tym co robili, a przy okazji nieźle się prezentowali. To się ceni w naszej branży, bo nie raz musimy działać jako ochrona. Dokładnie tak jak w tej sytuacji.
Wezwałem do siebie Harrego i Louisa, którym musiałem wyjaśnić wszystko. Dla nich to całkiem nowa sytuacja i wydaje mi się, że nie spodziewali się, że tak wysoko postawieni ludzie też mają z nami kontakty. Domyślałem się, kto będzie chciał zrobić ten zamach, ale nie miałem stu procentowej pewności, dlatego liczyłem, że się ujawni dzisiejszego wieczoru. Moje rozmyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałem w tamtym kierunku i zauważyłem chłopaków. Wskazałem im ręką fotele, które stały przed moim biurkiem, dając im tym samym pozwolenie na to, żeby usiedli.
— Zawołałem was do siebie, żeby wyjaśnić wam wszystko. Dziewczyny wiedzą jak się zachowywać podczas takich akcji, ale dla was to coś nowego. – oparłem dłonie na biurku, patrząc na nich. — Idziecie tam jako mężowie moich sióstr. Nie będziemy na ten temat nawet dyskutować. Macie nie wzbudzać podejrzeń , dlatego jesteście jakaś tam daleką rodziną Królowej. Louis idzie z Sam, a Harry z Katie.
Kończąc swoją wypowiedzieć, sięgnąłem do szuflady, z której wyciągnąłem dwa pudełeczka, podsuwając je im. Wolałem, żeby sami je otworzyli i domyślili się co to jest. Wszystko musi wyglądać realnie.
— Obrączki? Dean, chyba lekko przesadzasz. – skrzywił się Louis, patrząc na obrączki, które im podsunąłem.
— Nie, nie przesadzam. Wszystko ma być realne. Dziewczyny swoje już założyły. Jedziecie limuzyną, a wasze samochody będą tam w pobliżu. Ja już jadę. Włóżcie sobie słuchawkę w ucho. – pokiwałem głową, wstając, a następnie dałem im słuchawki, które muszą mieć ciągle w uchu.
Spojrzałem na nich wzrokiem, który każe opuścić im mój gabinet i sam po chwili z niego wyszedłem. Z dziewczynami nie muszę nawet rozmawiać, bo doskonale znają procedurę. Suknie mają piękne, więc wszystko pójdzie jak po maśle. Wsiadłem do swojego samochodu, a następnie z resztą ekipy wyruszyliśmy pod siedzibę Królowej, gdzie wyprawiała bal. Zatrzymaliśmy się w danej odległości, a chłopaki porozkładali się w strategicznych miejscach, żeby mogli wszystko obserwować.
Z perspektywy Katie
Przyglądałam się Sam, która właśnie nakładała na siebie czerwoną, długą suknię wieczorową, którą kupił jej Dean. Wyglądała w niej obłędnie, ale nic w tym dziwnego, bo moja siostra była naprawdę ładna. Zazdrościłam jej tego, że miała takie pełne kształty. Faktycznie, sama też nie miałam na co narzekać, bo sukienka, którą wybrał mi brat, była piękna. Długa i niebieska, która idealnie kontrastowała z moją skórą. Do tego wysokie buty, które kochałam. Wbrew temu, że jestem taką trochę sierotą, to w szpilkach śmigałam jak nikt inny. Prawie tak samo szybko jak jeżdżę moim samochodem. Uśmiechnęłam się do siostry, która kończyła upinać włosy i zakładać dodatki. Na palec wsunęła obrączkę, którą musiałyśmy mieć. Zrobiłam to samo, a po chwili spojrzałam na nią. Obie wyglądałyśmy zdecydowanie dobrze. Nie rozmawiałyśmy, bo w swoim towarzystwie, często mogłyśmy pomilczeć, a i tak wiedziałyśmy co i jak. Postanowiłyśmy, że to najwyższy czas, żebyśmy wyszły z pokoju i zaczęły naszą zabawę.
W salonie spotkałyśmy Harrego i Louisa, którzy wyglądali obłędnie. Naprawdę. Aż zaparło mi dech w piersiach i musiałam przyznać, ze tego wieczora, razem z Sam, mamy nieziemsko przystojnych facetów. Wzięli nas pod rękę, a następnie wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do limuzyny, która miała nas zawieść na miejsce. Nikt nie odezwał się słowem, bo chyba baliśmy, ze wtedy ta bańka, która sprawiała, że czuliśmy jakby nie była to misja, pęknie. Bałam się. Nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać tam na miejscu. Co jeśli strzelec zacznie egzekucję wcześniej? Albo zabiję Królową nożem? Potrząsnęłam głową, wyrzucając z niej te obrazy i wysiadłam, kiedy dojechaliśmy na miejsce. Wysiadałam jako ostatnio i bardzo się zdziwiłam, kiedy Harry podał mi swoje ramię, żebym miała podparcie. Uśmiechnęłam się do niego lekko i przyjęłam je.
— Skoro mam być Twoim mężem, to muszę się zachowywać jak mąż. – wyszeptał mi do ucha, a następnie ucałował mój policzek. — Ślicznie wyglądasz.
Zarumieniłam się. Jeszcze nigdy, żaden facet nie sprawił, że dostałam aż takich rumieńców. Spuściłam wzrok i mocniej zacisnęłam swoją rękę na jego. Weszliśmy do środka, gdzie musieliśmy zachować pełną czujność. Nagle przede mną wyłoniła się Królowa, która uśmiechała się do mnie.
— Katie, witaj. Jak ładnie wyglądasz, moja droga. Twoja siostra też tutaj jest? – spojrzała na mnie, a następnie przeniosła wzrok na Harrego, — Wasz nowy członek? Witam cię, młodzieńcze. Jak ci na imię?
— Witam, Królowo. – dygnęłam, a następnie Harry się ukłonił. — To Harry Styles. Mój brat ściągnął go ze Stanów do naszej ekipy. To bardzo cenny nabytek. I tak, moja siostra też tutaj jest. Rozmawia chyba z księżną Kate oraz wnukiem, Waszej Wysokości.
Stresowałam się każdą rozmową z Królową. Nic dziwnego, przecież to była bardzo ważna osobistość, która wymagała nienagannej postawy. Zerknęłam na Harrego, który pogrążał się w rozmowie z Królową. Wydawał się przy tym taki swobodny. Ja tak nie potrafiłam. Przeprosiłam ich na chwilę, a następnie udałam się po coś do picia. Byłam totalnie zestresowana, ale starałam się wyłapać wszystko z otoczenia, co powinnam. Spojrzałam w kierunku mojej siostry, która uśmiechnęła się do mnie. Nagle u mojego boku pojawiła się księżna Mirabelle, siostrzenica syna Królowej. Znałam ją bardzo dobrze, a każda rozmowa z nią należała do tych bardziej luźnych, na takich oficjalnych przyjęciach.
— Katie, jak ja dawno cię nie widziałam. Wiesz, że Henryk ciągle o Tobie mówi. Chyba naprawdę mu się spodobałaś. Chciałby cię zabrać ze sobą w jedną podróż. – uśmiechnęła się do mnie szeroko. — Nie patrz tak na mnie. Kazał mi przyjść i ci to powiedzieć. Sam się wstydzi. Onieśmielasz go, a rzadko to się zdarza, Katie.
Przygryzłam delikatnie dolną wargę, a następnie uniosłam wzrok i przejechałam nim po ludziach bawiących się na parkiecie. Henryk zrobił dokładnie to samo. Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił to. Był przystojny, więc dziwiłam się, czemu akurat ja? Sammy zdecydowanie była ładniejsza ode mnie. I dużo śmielsza. Czy powinnam zgodzić się na wyjazd z nim? W sumie, dlaczego nie. Rzadko, kiedy wyjeżdżam, a jeśli już to tylko i wyłącznie po nowe dostawy. Zaryzykuję.
— Tak. – powiedziałam cicho, a Mirabelle spojrzała na mnie, gdyż chyba nie usłyszała tego co powiedziałam. — Tak, pojadę z nim. Co mi szkodzi, prawda?
— Wiedziałam, że się zgodzisz. Lecę mu o tym powiedzieć. Będzie przeszczęśliwy. Pakuj już walizki.- ucałowała mój policzek i tyle ją widziałam.
Zerknęłam w stronę podwyższenia, z którego miała przemawiać Królowa. Podeszła do niego i już miała coś powiedzieć, kiedy usłyszałam huk. Popiersie jakiegoś typka rozsypało się w drobny mak. Dean od razy zaczął wydawać nam rozkazy, a my je wykonywaliśmy. Harry, Louis i ja, mieliśmy zapewnić ludziom bezpieczeństwo, a przede wszystkim rodzinie królewskiej. Wyprowadziliśmy ich, a następnie wsadziliśmy w wóz, który zawiózł ich bezpiecznie do naszej siedziby. Sammy została w środku, bo była przygotowana na spotkanie jeden na jeden ze strzelcem. Ciągle Dean informował nas o tym co się dzieje, ale nagle sam przybiegł zdyszany.
— Kurwa! To jest on! To on ją wtedy zgwałcił. Ona go zabiję, Katie. A nie może. Nie teraz. – pokręcił głową, patrząc na mnie.
— Skoro mam być Twoim mężem, to muszę się zachowywać jak mąż. – wyszeptał mi do ucha, a następnie ucałował mój policzek. — Ślicznie wyglądasz.
Zarumieniłam się. Jeszcze nigdy, żaden facet nie sprawił, że dostałam aż takich rumieńców. Spuściłam wzrok i mocniej zacisnęłam swoją rękę na jego. Weszliśmy do środka, gdzie musieliśmy zachować pełną czujność. Nagle przede mną wyłoniła się Królowa, która uśmiechała się do mnie.
— Katie, witaj. Jak ładnie wyglądasz, moja droga. Twoja siostra też tutaj jest? – spojrzała na mnie, a następnie przeniosła wzrok na Harrego, — Wasz nowy członek? Witam cię, młodzieńcze. Jak ci na imię?
— Witam, Królowo. – dygnęłam, a następnie Harry się ukłonił. — To Harry Styles. Mój brat ściągnął go ze Stanów do naszej ekipy. To bardzo cenny nabytek. I tak, moja siostra też tutaj jest. Rozmawia chyba z księżną Kate oraz wnukiem, Waszej Wysokości.
Stresowałam się każdą rozmową z Królową. Nic dziwnego, przecież to była bardzo ważna osobistość, która wymagała nienagannej postawy. Zerknęłam na Harrego, który pogrążał się w rozmowie z Królową. Wydawał się przy tym taki swobodny. Ja tak nie potrafiłam. Przeprosiłam ich na chwilę, a następnie udałam się po coś do picia. Byłam totalnie zestresowana, ale starałam się wyłapać wszystko z otoczenia, co powinnam. Spojrzałam w kierunku mojej siostry, która uśmiechnęła się do mnie. Nagle u mojego boku pojawiła się księżna Mirabelle, siostrzenica syna Królowej. Znałam ją bardzo dobrze, a każda rozmowa z nią należała do tych bardziej luźnych, na takich oficjalnych przyjęciach.
— Katie, jak ja dawno cię nie widziałam. Wiesz, że Henryk ciągle o Tobie mówi. Chyba naprawdę mu się spodobałaś. Chciałby cię zabrać ze sobą w jedną podróż. – uśmiechnęła się do mnie szeroko. — Nie patrz tak na mnie. Kazał mi przyjść i ci to powiedzieć. Sam się wstydzi. Onieśmielasz go, a rzadko to się zdarza, Katie.
Przygryzłam delikatnie dolną wargę, a następnie uniosłam wzrok i przejechałam nim po ludziach bawiących się na parkiecie. Henryk zrobił dokładnie to samo. Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił to. Był przystojny, więc dziwiłam się, czemu akurat ja? Sammy zdecydowanie była ładniejsza ode mnie. I dużo śmielsza. Czy powinnam zgodzić się na wyjazd z nim? W sumie, dlaczego nie. Rzadko, kiedy wyjeżdżam, a jeśli już to tylko i wyłącznie po nowe dostawy. Zaryzykuję.
— Tak. – powiedziałam cicho, a Mirabelle spojrzała na mnie, gdyż chyba nie usłyszała tego co powiedziałam. — Tak, pojadę z nim. Co mi szkodzi, prawda?
— Wiedziałam, że się zgodzisz. Lecę mu o tym powiedzieć. Będzie przeszczęśliwy. Pakuj już walizki.- ucałowała mój policzek i tyle ją widziałam.
Zerknęłam w stronę podwyższenia, z którego miała przemawiać Królowa. Podeszła do niego i już miała coś powiedzieć, kiedy usłyszałam huk. Popiersie jakiegoś typka rozsypało się w drobny mak. Dean od razy zaczął wydawać nam rozkazy, a my je wykonywaliśmy. Harry, Louis i ja, mieliśmy zapewnić ludziom bezpieczeństwo, a przede wszystkim rodzinie królewskiej. Wyprowadziliśmy ich, a następnie wsadziliśmy w wóz, który zawiózł ich bezpiecznie do naszej siedziby. Sammy została w środku, bo była przygotowana na spotkanie jeden na jeden ze strzelcem. Ciągle Dean informował nas o tym co się dzieje, ale nagle sam przybiegł zdyszany.
— Kurwa! To jest on! To on ją wtedy zgwałcił. Ona go zabiję, Katie. A nie może. Nie teraz. – pokręcił głową, patrząc na mnie.
Przez to gorąco pisanie szło mi marnie. Kilka dni pisałam ten rozdział, ale nareszcie jest! Wprowadziłam księżną Mirabelle, która nie istnieje naprawdę, ale sporo namiesza.