środa, 28 grudnia 2016

Rozdział 5

Rozdział 5

Sam
To był ułamek sekundy, kiedy na sali wybuchła panika. Starałam się być cały czas czujna, ale strzelec zaatakował w momencie, kiedy nikt się tego nie spodziewał. Już przed całą akcją rozmawiałam z Deanem, że Katie i chłopaki zajmą się wyprowadzaniem ludzi, a ja zostanę na sali, żeby zająć się naszym strzelcem. Tak też się stało. Nie wyjęłam słuchawki z ucha, chociaż powinnam to zrobić, bo te rozkazy tylko mnie rozpraszały. Rozglądałam się uważnie po sali, szukając swojego przeciwnika. Nagle mnie zaatakował mnie. Od tyłu. Byłam na to przygotowana, ponieważ w takich sytuacjach zawsze byłam czujna. Odwróciłam się z zamiarem zaatakowania, ale zamarłam.
Znałam tą twarz doskonale. To był on. Nagle moją głowę zalała fala złych wspomnień. Powróciło do mnie to, co stało się dwa lata temu. Pieprzone dwa lata, przez które marzyłam, żeby go spotkać. Czułam znowu ten ból, który mi sprawił. Moje myśli jednak przerwał jego obrzydliwy głos.
–Witaj, kochanie. – zaśmiał się, patrząc na mnie. – Ile to lat? Dwa? Tyle się nie widzieliśmy, a ty tylko wyładniałaś. Mam nadzieję, ze tez nauczyłaś się dobrze pieprzyć, bo z chęcią ponownie cię skosztuję.
Zamurowało mnie i potrzebowałam chwili, żeby odzyskać zdolność myślenia. Czasami, kiedy w życiu ktoś nas skrzywdzi, marzymy potem, żeby wyrównać rachunki. Tak samo było ze mną. Nie przewidziałam tylko tego, że wspomnienia będą tak bolały. To nic przyjemnego, kiedy Twoja głowa, z prędkością światła, niczym kadry z filmu, przerzuca najgorsze wspomnienia.
To wszystko stało się wtedy. Dwa pieprzone lata temu, kiedy ten typ porwał mnie i torturował. Na początku byłam harda i pewna siebie. Bawiło ich to, a ja wiedziałam, że nie mogę pozwolić się złamać. Chodziło o moją rodzinę, którą obiecałam chronić za wszelką cenę. W momencie, kiedy inny gang cię porywa, będzie robił wszystko, żeby wydobyć z Ciebie każdą informację. Tak samo było w tym przypadku. Ból fizyczny jaki mi sprawiali był niczym, w porównaniu do mojej psychiki. Po kilku dniach czułam się jak nic nie warta szmata. Odebrali mi coś, czego nie mieli prawa. Zabrali moją godność oraz zmienili mnie na zawsze.
Przez tamte wydarzenia przestałam postrzegać mężczyzn jako obiekt zakochania się, a traktowałam ich jako rzecz. Tak było mi po prostu łatwiej. Nie przejmowałam się swoją opinią wśród ludzi, bo liczyło się dla mnie to, że nie pozwolę już nikomu się skrzywdzić. W żaden sposób. Postanowiłam, że wyjmę jednak słuchawkę z ucha i tak też zrobiłam. Musiałam się teraz skupić w pełni. Broń, którą miałam schowaną, również rzuciłam w bok i spojrzałam z uśmiechem na swojego przeciwnika.
– Oj, uwierz mi. Pieprzę się zajebiście, ale Tobie nie będzie to nigdy dane sprawdzić.–zaśmiałam się, zaczynając z nim krążyć w kółko.– Wiesz, dlaczego? Bo zabiję cię. Nie teraz, ale za jakiś czas. Najpierw spuszczę ci taki łomot jak ty kiedyś mnie. Potem moi współpracownicy przewiozą cię do tajemniczego miejsca, gdzie wyśpiewasz nam wszystko.
Pewność siebie podobno jest zgubna, ale wiedziałam, że nie zmarnowałam tych dwóch lat na użalanie się nad sobą. Cały czas trenowałam i byłam najlepsza. Ustawiłam się tak, żeby zadać pierwszy cios i nie czekałam aż mi odpowie. Zaatakowałam. Uderzyłam go z pięści w twarz, a on kompletnie się tego nie spodziewał. Jednak nie pozostał mi dłużny i za moment oberwałam od niego. Nasza walka trwała dobrych kilkanaście minut i oboje nie chcieliśmy dać za wygraną. Jednakże, to ja byłam na wygranej pozycji. Miałam pewną przewagę, o której on nie wiedział. Dean przed samym wyjazdem dał mi strzykawkę z środkiem usypiającym. Mało myśląc, wyciągnęłam ją i wbiłam swojemu przeciwnikowi. Temu chwilę zajęło dojście do tego, co się stało, a kiedy już się domyślił, na nic była jego reakcja. Substancja zaczęła działać. Uśmiechnęłam się szeroko i zobaczyłam jak jego ciało bezwładnie opada na ziemię. Podeszłam do niego i dotknęłam go swoją stopą, ale nie zareagował.
Byłam zmęczona, a wręcz wyczerpana, dlatego podeszłam wolno do drzwi i otworzyłam je. Do środka wpadli wszyscy z naszej ekipy. Machnęłam na nich ręką i szybko przemknęłam w stronę swojego auta, do którego wsiadłam. Jakież było moje zdziwienie, kiedy miejsce pasażera zajął Louis. Zmarszczyłam brwi, patrząc na niego.
– Co tutaj robisz? Serio, chce teraz pobyć sama. –  przewróciłam oczami i sięgnęłam na tylne siedzenie, gdzie leżała torba z ciuchami na zmianę. – Louis, nie denerwuj mnie, tylko wysiadaj.
Jęknęłam zirytowana i bez skrępowania zaczęłam się przebierać.
– Jadę z Tobą. Wiem, że potrzebujesz się teraz odstresować. Słyszeliśmy wszystko. Plus widzę jak starasz się schować wszystkie swoje emocje. –  wzruszył ramionami. – Jedźmy się napić. To znaczy, ty będziesz piła, a ja będę prowadził.
Nie miałam siły się z nim kłócić, dlatego przewróciłam oczami i ruszyłam do przodu. Jeśli uważał, że pozwolę mu na poznanie mojej historii, to jest w błędzie. Najpierw sama muszę się uporać ze swoimi demonami, a dopiero potem kogoś do siebie dopuszczę. Teraz nie umiałam. Potrzebowałam chwili zapomnienia.

Parę chwil później
Nigdy nie przejmowałam się swoją nieprzepisową jazdą. Doskonale wiedziałam, że policja nic mi nie zrobi. Nawet jeśli by próbowali mnie złapać, to ich marne autka nie dałyby rady mojej bestii. Ta dziecinka wygrała nie jeden wyścig, więc nie zadzierać z nią. Przez naszą kilku minutową drogę nie odezwaliśmy się słowem. Nie czułam potrzeby, żeby rozmawiać. Szczerze, to zastanawiało mnie, dlaczego Louis wepchnął mi się do samochodu. To nie było potrzebne. Ja tego nie potrzebowałam, ale on skutecznie to zignorował. Dobrze, skoro chce mnie przypilnować, to niech mu będzie. Mam okazję, żeby się upić. Nigdy mi się to nie zdarza, ale dzisiaj mam do tego pełne prawo.
Wysiadłam z samochodu i nie zwracając nawet uwagi na swojego dzisiejszego towarzysza, ruszyłam w stronę drzwi baru. Uśmiechnęłam się do barmanki, która dobrze mnie znała i usiadłam na stołku, spoglądając na nią. Doskonale wiedziała co mi podać. Czysta wódka. Żadne drinki czy whisky, którą nałogowo pił mój brat.  W tej chwili moim najlepszym przyjacielem jest wódka, która drażniła moje gardło, kiedy przechylałam kieliszek za kieliszkiem. Louis dosiadł się do mnie jakieś pół godziny później. Dał mi pewnie czas na pobycie w samotności. Byłam mu wdzięczna, bo tego potrzebowałam. Poukładania na nowo rozszalałych myśli i wspomnień z tamtego czasu. To nie było łatwe przeżycie, a moja dusza jest bardziej zniszczona niż się tego spodziewałam. 
Jasne, radziłam sobie. Przynajmniej tak myśleli wszyscy. Łącznie z moją siostrą i bratem na czele, ale tak nie było. Uśmiechałam się, ale w środku czułam obrzydzenie do samej siebie. Nie byłam w stanie pogodzić się z tym wszystkim co mi zrobili. O bólu fizycznym już dawno zapomniałam, ale ten ślad, który zostawili w mojej psychice będzie mi towarzyszył do końca moich dni. Tamte wydarzenia zmieniły mnie bezpowrotnie. Nie potrafiłam zaufać, otworzyć się ani nie dałam nikomu zbliżyć się do siebie. Już nie. 
Louis wytrwale siedziałam koło mnie, milcząc cały czas, a ja tymczasem z każdą chwilą wlewałam w siebie coraz więcej alkoholu. To była moja ucieczka, w których byłam mistrzynią. Uciekałam zawsze, kiedy nie potrafiłam sobie poradzić. Zerknęłam na Tomlinsona, który przypatrywał mi się i uśmiechnęłam się szeroko.
– Czemu się na mnie patrzysz? Podobam ci się, czy jak? – zaśmiałam się, uderzając w jego rękę swoją piąstką. 
– Tak, jestem wręcz Tobą urzeczony.  – przewrócił oczami, patrząc na mnie. – Po prostu czekam aż zaczniesz coś mówić.
Prychnęłam pod nosem, bo nie rozumiałam, po co w takim razie tutaj ze mną przyjechał. Mógł sobie siedzieć w domu,  a ja dałabym sobie radę. Zawsze sobie daję radę. Jestem dużą dziewczynką, która nie potrzebuje ochroniarza. Od natrętnych typków też umiem się odgonić. Miałam już coś odpowiedzieć swojemu towarzyszowi, kiedy zostałam poproszona do tańca. Zgodziłam się, bo co mnie tutaj trzymało? Louis i tak był nudny. Z uśmiechem na ustach tańczyłam z tym kolesiem i pozwalałam na to, żeby jego rączki opuszczały bezpieczną strefę pleców. 
Bawiłam się świetnie aż wreszcie zostałam odciągnięta przez kogoś. Spojrzałam się przez ramię i zauważyłam swojego udawanego męża. W sumie do tej pory żadne z nas nie ściągnęło obrączki, ale miałam to gdzieś. Stanowczo ułożył dłonie na moich biodrach, a ja instynktownie się o niego ocierałam. Czułam, że to coś odpowiedniego, ale na całe szczęście mogłam to zgonić na moje pijackie myśli, bo inaczej chyba bym się zabiła. Po kilku piosenkach, Louis powiedział, ze zabiera mnie stąd. Nie protestowałam, bo nie potrafiłam. Wiedziałam, że limit alkoholu jaki dzisiaj wypiłam został wyczerpany. Musiałam mu przyznać rację i dlatego z nim poszłam. Niechętnie, ale oddałam mu kluczyki do mojego maleństwa. Oby tylko uważał, bo inaczej już nigdy sobie nie użyje, gdyż nie będzie miał czym. 
Wtuliłam się w siedzenie, kiedy tylko znalazłam się w aucie. Tak strasznie chciało mi się spać, więc zrobiłam to. Wcześniej tylko położyłam rękę na udzie Louisa, bo chciałam mu niemo podziękować. Mimo, że nie chciałam, to doskonale wiedziałam, że potrzebowałam kogoś, kto posiedziałby ze mną w ciszy. On spełnił się w tej roli. Nie mam bladego pojęcia ile jechaliśmy, ale nie zabrał mnie do domu. Domyśliłam się tego, kiedy wziął mnie na ręce i powiedział kobiecie w recepcji, że właśnie przyjechał ze swoją żoną i chce wynająć pokój. Jedyne o czym marzyłam to było znalezienie się w łóżku. Nie dość, że byłam pijana to jeszcze strasznie zmęczona całą tą akcją. 
Louis delikatnie położył mnie na łóżku, a następnie zaczął zsuwać ze mnie sukienkę. Nie miałam siły, żeby go w tym wyręczyć. Zrobił to za mnie, a mnie było to na rękę. Wtuliłam się w poduszkę, kiedy zostałam już w samej bieliźnie, a następnie poczułam, że on położył się koło mnie, przyciągając mnie do siebie. Uśmiechnęłam się pod nosem i otworzyłam oczy.
– Na przytulanki cię wzięło? – powiedziałam cicho, przygryzając wargę.
– Cicho bądź, Winchester. Psujesz chwilę. –  zaśmiał się, ale nawet na mnie nie spojrzał. 
Nie wiem co mną kierowało, ale kiedy tak na niego patrzyłam, postanowiłam go pocałować. Nie zastanawiałam się nad tym dłużej i po prostu złączyłam jego wargi z moimi. To nie był pocałunek, który doprowadzi tylko do seksu. Było w nim coś więcej. Coś, czego nie czułam nigdy wcześniej.   Louis nie protestował, tylko delikatnie dotknął dłonią mojego policzka, przyciągając mnie bliżej do siebie. Nasze języki walczyły o dominację, ponieważ żadne z nas się nie poddawało. Czy spodziewałam się, że kiedykolwiek będę się z nim całowała? Nie. Czy uważałam, że to było złe? Nie. Bałam się tylko tego, że kiedy rano otworzę oczy, usłyszę z jego ust, że nie powinno się to wydarzyć. Nikt nie lubił słyszeć tego zdania. Z takimi myślami zasnęłam, wtulona w niego. Co przyniesie ranek? 

Zasługujecie na moje przeprosiny, ale musiałam uporać się ze swoimi własnymi demonami! Jeśli chcecie wiedzieć więcej, to odsyłam was na mojego prywatnego bloga ---> http://zycieuslaneiglami.blogspot.com :) No i umieściłam też opowiadanie na wattpadzie, więc tam też was zapraszam! Plus poprawiłam poprzednie rozdziały, żeby były bardziej składne.

czwartek, 23 czerwca 2016

Rozdział 4

Z perspektywy Deana

Bycie szefem gangu było dość proste, w porównaniu do tego, że jednocześnie musiałem być też bratem i poniekąd rodzicem. Katie i Sammy były dla mnie najważniejsze, ale czasami pogodzenie dwóch ról, do których musiałem się przy nich dostosować, było bardzo trudne. Nie raz moje siostry miały do mnie pretensje, że bardziej zachowuje się jak ich szef, a nie brat. Nie mogłem inaczej postępować, bo stracił bym cały szacunek, który mam w oczach reszty moich ludzi. Ostatnia akcja, uświadomiła mi, że muszę jeszcze krócej trzymać Sam, która zaczynała podejmować decyzję bez mojego pozwolenia. Jasne, podziwiałem w niej to, że umiała zdecydować się szybko na coś, w bardzo ryzykownej sytuacji, ale nie mogła tego robić. Wydawałem jasne rozkazy, a ludzie, którzy ich nie przestrzegali musieli ponieść karę. Tak samo powinno być z moją siostrą, ale jej nie potrafiłem ukarać. 
Nie umiałem tego zrobić, z jednego, bardzo ważnego powodu. Kiedy dwa lata temu, nasi rodzice zostawili nas na pastwę losu, a ja przyjąłem dziewczyny pod swoje skrzydła, stały się mi jeszcze bliższe niż do tej pory. Ludzie, którzy śmiali, kiedyś nazywać się naszymi rodzicami, byli skończeni. Nie chcieliśmy ich widzieć, a po krótkim czasie od ich wyjazdu, Sam i Katie zaczęły ze mną współpracować. Od razu posłałem je na głęboką wodę. I to był mój błąd. Moja najmłodsza siostrzyczka, nie była jeszcze odpowiednio przygotowana i wpadła w ręce wroga. Torturowali ją przez dwa tygodnie, a ja próbowałem ją odbić. Bezskutecznie. Wreszcie musiałem oddać im cały towar, który wtedy przejęliśmy, a i tak nie za bardzo chcieli oddać mi Sam. Była cała poobijana, miała złamaną rękę w czterech miejscach, połamane żebra, pociętą skórę na nogach. Oszpecili ją w jakiś sposób, ale ona okazała się dalej lojalna. Mimo całego bólu, który jej zadali oraz tego, ile razy ją gwałcili, nie powiedziała nic na nasz temat. To się ceni, ale ja wtedy nie myślałem o tym, że była mi dalej lojalna. Chciałem, żeby tylko była wreszcie bezpieczna. Później, o mało nie straciliśmy Katie, bo ta nie potrafiła zabić jednego skurwysyna, który chciał wykorzystać moment i ją sprzątnąć. Na całe szczęście, nie udało mu się, bo Sam go ubiegła. Od momentu tego porwania, doszkalała swoje umiejętności i stała się moją małą maszyną do zabijania. Była najlepsza. Nigdy nie chybiła, a jej każdy strzał był śmiertelny, jeśli tego chciała.
Bal u rodziny królewskiej był dla tej rodziny bardzo ważnym wydarzeniem. Chcieli złapać osobę, która żądała głowy samej Królowej. Od dłuższego czasu już współpracowaliśmy z tą rodziną. Stało się  to dzięki Sam, która uratowała życie księżnej, z którą się nawet zaprzyjaźniła. W sumie, dla nas była to bardzo korzystna znajomość, bo my dawaliśmy im ochronę, a dzięki temu swobodnie mogliśmy sprowadzać dla siebie rzeczy ze Stanów Zjednoczonych. Nieważne, czy były to nowe samochody, czy wysokiej jakości towar albo jeszcze coś innego. Mieliśmy po prostu zielone światło, a policja ani rząd, nie mieli prawa nas ścigać. Zazwyczaj na te bale posyłałem tylko dziewczyny, ale tym razem chodziło o życie samej królowej i nie mogłem zaryzykować. Postanowiłem, że razem z Sam i Katie pójdzie też Louis i Harry. Byli dobrzy w tym co robili, a przy okazji nieźle się prezentowali. To się ceni w naszej branży, bo nie raz musimy działać jako ochrona. Dokładnie tak jak w tej sytuacji.
Wezwałem do siebie Harrego i Louisa, którym musiałem wyjaśnić wszystko. Dla nich to całkiem nowa sytuacja i wydaje mi się, że nie spodziewali się, że tak wysoko postawieni ludzie też mają z nami kontakty. Domyślałem się, kto będzie chciał zrobić ten zamach, ale nie miałem stu procentowej pewności, dlatego liczyłem, że się ujawni dzisiejszego wieczoru. Moje rozmyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałem w tamtym kierunku i zauważyłem chłopaków. Wskazałem im ręką fotele, które stały przed moim biurkiem, dając im tym samym pozwolenie na to, żeby usiedli.
— Zawołałem was do siebie, żeby wyjaśnić wam wszystko. Dziewczyny wiedzą jak się zachowywać podczas takich akcji, ale dla was to coś nowego. – oparłem dłonie na biurku, patrząc na nich. — Idziecie tam jako mężowie moich sióstr. Nie będziemy na ten temat nawet dyskutować. Macie nie wzbudzać podejrzeń , dlatego jesteście jakaś tam daleką rodziną Królowej. Louis idzie z Sam, a Harry z Katie.
Kończąc swoją wypowiedzieć, sięgnąłem do szuflady, z której wyciągnąłem dwa pudełeczka, podsuwając je im. Wolałem, żeby sami je otworzyli i domyślili się co to jest. Wszystko musi wyglądać realnie.
— Obrączki? Dean, chyba lekko przesadzasz. – skrzywił się Louis, patrząc na obrączki, które im podsunąłem.
— Nie, nie przesadzam. Wszystko ma być realne. Dziewczyny swoje już założyły. Jedziecie limuzyną, a wasze samochody będą tam w pobliżu. Ja już jadę. Włóżcie sobie słuchawkę w ucho. – pokiwałem głową, wstając, a następnie dałem im słuchawki, które muszą mieć ciągle w uchu.
Spojrzałem na nich wzrokiem, który każe opuścić im mój gabinet i sam po chwili z niego wyszedłem. Z dziewczynami nie muszę nawet rozmawiać, bo doskonale znają procedurę. Suknie mają piękne, więc wszystko pójdzie jak po maśle. Wsiadłem do swojego samochodu, a następnie z resztą ekipy wyruszyliśmy pod siedzibę Królowej, gdzie wyprawiała bal. Zatrzymaliśmy się w danej odległości, a chłopaki porozkładali się w strategicznych miejscach, żeby mogli wszystko obserwować.


Z perspektywy Katie

Przyglądałam się Sam, która właśnie nakładała na siebie czerwoną, długą suknię wieczorową, którą kupił jej Dean. Wyglądała w niej obłędnie, ale nic w tym dziwnego, bo moja siostra była naprawdę ładna. Zazdrościłam jej tego, że miała takie pełne kształty. Faktycznie, sama też nie miałam na co narzekać, bo sukienka, którą wybrał mi brat, była piękna. Długa i niebieska, która idealnie kontrastowała z moją skórą. Do tego wysokie buty, które kochałam. Wbrew temu, że jestem taką trochę sierotą, to w szpilkach śmigałam jak nikt inny. Prawie tak samo szybko jak jeżdżę moim samochodem. Uśmiechnęłam się do siostry, która kończyła upinać włosy i zakładać dodatki. Na palec wsunęła obrączkę, którą musiałyśmy mieć. Zrobiłam to samo, a po chwili spojrzałam na nią. Obie wyglądałyśmy zdecydowanie dobrze. Nie rozmawiałyśmy, bo w swoim towarzystwie, często mogłyśmy pomilczeć, a i tak wiedziałyśmy co i jak. Postanowiłyśmy, że to najwyższy czas, żebyśmy wyszły z pokoju i zaczęły naszą zabawę. 
W salonie spotkałyśmy Harrego i Louisa, którzy wyglądali obłędnie. Naprawdę. Aż zaparło mi dech w piersiach i musiałam przyznać, ze tego wieczora, razem z Sam, mamy nieziemsko przystojnych facetów. Wzięli nas pod rękę, a następnie wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do limuzyny, która miała nas zawieść na miejsce. Nikt nie odezwał się słowem, bo chyba baliśmy, ze wtedy ta bańka, która sprawiała, że czuliśmy jakby nie była to misja, pęknie. Bałam się. Nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać tam na miejscu. Co jeśli strzelec zacznie egzekucję wcześniej? Albo zabiję Królową nożem? Potrząsnęłam głową, wyrzucając z niej te obrazy i wysiadłam, kiedy dojechaliśmy na miejsce. Wysiadałam jako ostatnio i bardzo się zdziwiłam, kiedy Harry podał mi swoje ramię, żebym miała podparcie. Uśmiechnęłam się do niego lekko i przyjęłam je.
— Skoro mam być Twoim mężem, to muszę się zachowywać jak mąż. – wyszeptał mi do ucha, a następnie ucałował mój policzek. —  Ślicznie wyglądasz.
Zarumieniłam się. Jeszcze nigdy, żaden facet nie sprawił, że dostałam aż takich rumieńców. Spuściłam wzrok i mocniej zacisnęłam swoją rękę na jego. Weszliśmy do środka, gdzie musieliśmy zachować pełną czujność. Nagle przede mną wyłoniła się Królowa, która uśmiechała się do mnie.
— Katie, witaj. Jak ładnie wyglądasz, moja droga. Twoja siostra też tutaj jest? – spojrzała na mnie, a następnie przeniosła wzrok na Harrego, — Wasz nowy członek? Witam cię, młodzieńcze. Jak ci na imię?
— Witam, Królowo. – dygnęłam, a następnie Harry się ukłonił. — To Harry Styles. Mój brat ściągnął go ze Stanów do naszej ekipy. To bardzo cenny nabytek. I tak, moja siostra też tutaj jest. Rozmawia chyba z księżną Kate oraz wnukiem, Waszej Wysokości.
Stresowałam się każdą rozmową z Królową. Nic dziwnego, przecież to była bardzo ważna osobistość, która wymagała nienagannej postawy. Zerknęłam na Harrego, który pogrążał się w rozmowie z Królową. Wydawał się przy tym taki swobodny. Ja tak nie potrafiłam. Przeprosiłam ich na chwilę, a następnie udałam się po coś do picia. Byłam totalnie zestresowana, ale starałam się wyłapać wszystko z otoczenia, co powinnam. Spojrzałam w kierunku mojej siostry, która uśmiechnęła się do mnie. Nagle u mojego boku pojawiła się księżna Mirabelle, siostrzenica syna Królowej. Znałam ją bardzo dobrze, a każda rozmowa z nią należała do tych bardziej luźnych, na takich oficjalnych przyjęciach.
— Katie, jak ja dawno cię nie widziałam. Wiesz, że Henryk ciągle o Tobie mówi. Chyba naprawdę mu się spodobałaś. Chciałby cię zabrać ze sobą w jedną podróż. – uśmiechnęła się do mnie szeroko. —  Nie patrz tak na mnie. Kazał mi przyjść i ci to powiedzieć. Sam się wstydzi. Onieśmielasz go, a rzadko to się zdarza, Katie.
Przygryzłam delikatnie dolną wargę, a następnie uniosłam wzrok i przejechałam nim po ludziach bawiących się na parkiecie. Henryk zrobił dokładnie to samo. Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił to. Był przystojny, więc dziwiłam się, czemu akurat ja? Sammy zdecydowanie była ładniejsza ode mnie. I dużo śmielsza. Czy powinnam zgodzić się na wyjazd z nim? W sumie, dlaczego nie. Rzadko, kiedy wyjeżdżam, a jeśli już to tylko i wyłącznie po nowe dostawy. Zaryzykuję.
— Tak. – powiedziałam cicho, a Mirabelle spojrzała na mnie, gdyż chyba nie usłyszała tego co powiedziałam. — Tak, pojadę z nim. Co mi szkodzi, prawda?
— Wiedziałam, że się zgodzisz. Lecę mu o tym powiedzieć. Będzie przeszczęśliwy. Pakuj już walizki.- ucałowała mój policzek i tyle ją widziałam.
Zerknęłam w stronę podwyższenia, z którego miała przemawiać Królowa. Podeszła do niego i już miała coś powiedzieć, kiedy usłyszałam huk. Popiersie jakiegoś typka rozsypało się w drobny mak. Dean od razy zaczął wydawać nam rozkazy, a my je wykonywaliśmy. Harry, Louis i ja, mieliśmy zapewnić ludziom bezpieczeństwo, a przede wszystkim rodzinie królewskiej. Wyprowadziliśmy ich, a następnie wsadziliśmy w wóz, który zawiózł ich bezpiecznie do naszej siedziby. Sammy została w środku, bo była przygotowana na spotkanie jeden na jeden ze strzelcem. Ciągle Dean informował nas o tym co się dzieje, ale nagle sam przybiegł zdyszany.
—  Kurwa! To jest on! To on ją wtedy zgwałcił. Ona go zabiję, Katie. A nie może. Nie teraz. – pokręcił głową, patrząc na mnie.


Przez to gorąco pisanie szło mi marnie. Kilka dni pisałam ten rozdział, ale nareszcie jest! Wprowadziłam księżną Mirabelle, która nie istnieje naprawdę, ale sporo namiesza. 

wtorek, 14 czerwca 2016

Rozdział 3

Z perspektywy Louisa

Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że jeśli Harry przekroczy próg sypialni Samanthy, to opuści ją dopiero nad ranem. Nie myliłem się. Od dłuższego czasu mam problem ze snem. Zasypiam późno, a budzę się praktycznie o świcie. Tym razem było tak samo, dlatego wstałem z łóżka i wyszedłem na dwór, żeby zapalić papierosa. Było dość chłodno, dlatego wróciłem jeszcze po bluzę, ale po chwili zaciągałem się już papierosem. Uwielbiam smak nikotyny w ustach. To coś, co mnie upaja i sprawia, że mogę normalnie funkcjonować. Palenie, to pierwsza rzecz, którą robię zaraz po wstaniu. Wpatrywałem się w dal, kiedy obok mnie pojawił się mój przyjaciel, Harry. 
Przyjaźń moja i Styles'a trwa już dobrych kilkanaście lat. Znamy się od najmłodszych lat, ale tak naprawdę to nie pamiętamy okresu w swoim życiu, żeby nie było nas obok siebie. Nasi rodzice śmiali się z nas, że czasami zachowujemy się jak bliźniaki, bo był okres w naszym życiu, że ubieraliśmy się podobnie. Kiedy dorośliśmy, zaczęliśmy również dzielić razem pasję. Ściganie. Tak, to jest coś, co połączyło nas z gangsterskim światem. To tutaj, w Londynie zaczynaliśmy, ale potem musieliśmy po prostu uciec, żeby chronić nasze rodziny. Jednak, Dean znalazł nas i ściągnął tutaj z powrotem. Czy zostaniemy już na stałe? Tego nie wie żaden z nas. 
— Przeleciałem ją. Jest niezła. Ostra i taka wyzwolona. – uśmiechnął się mój przyjaciel, a ja przewróciłem oczami.
Szczerze mówiąc, nie miałem zbytniej ochoty słuchać o nocnej przygodzie Sam i Harry'ego. Wyciągnąłem paczkę z papierosami w stronę mojego kumpla, a ten wziął jednego. Dobrze, bo nie lubię palić sam. Spojrzałem na mojego kumpla i już miałem coś powiedzieć, ale on mnie uprzedził.
— Mam pomysł. Rozkochaj ją w sobie. Znaczy spróbuj. Jeśli ci się to uda, to dam ci 5 tysięcy.-zaśmiał się, patrząc na mnie. – Prawdopodobieństwo, że ci się uda jest małe, ale wiesz.
— Stary, nie ma mowy. Nie bawię się w takie rzeczy. Wiesz o tym. To tak jakbyś ty miał rozkochać w sobie, Katie. Śmieszne. – pokręciłem głową.
Czemu mu coś takiego wpadło do głowy? Ja i Sam? Nigdy w życiu. Po pierwsze, gardzę kobietami, które bzykało całe miasto, a Sam była taka. Po drugie, nie mam ochoty bawić się w żadne zakłady. Wolę zająć się robotą. Zaciągnąłem się ostatni raz i wyrzuciłem papierosa, przydeptując go, żeby go zgasić. 
— Wymiękasz. Cienki jesteś, Louis. Wiesz, ona jest naprawdę dobra w łóżku. Mógłbyś na tym skorzystać. – wzruszył ramionami, paląc. — Ale ty się boisz, że nie dasz rady. Biedny, Tomlinson.
Słysząc jego słowa, myślałem, że go zatłukę. Wiedział jak ze mną zagrać, żebym się zgodził. Nienawidzę, kiedy ktoś wjeżdża mi na ambicję. Nie ma rzeczy czy osoby, z którą bym sobie nie porodził. Inaczej nie nazywałbym się Louis Tomlinson. Jestem urodzonym zwycięzcą, który czasami dąży po trupach do celu, ale w końcu i tak go osiąga. Wziąłem większy wdech i spojrzałem mu w oczy.
— Przyjmuję wyzwanie. Jednakże nie ma tak łatwo, Styles. Musisz rozkochać w sobie Katie. uśmiechnąłem się cwanie do niego. — Nasza mała, słodka dziewczynka potrzebuje opiekuna, więc musisz się nim stać. Stoi? – wyciągnąłem w jego stronę rękę.
— Stoi. – pokiwał głową, a następnie uścisnął moją dłoń, co oznaczało, ze zakład został przyjęty. Gra rozpoczęta, moje drogie panie!

Z perspektywy Sam

Otworzyłam oczy, czując chłód. Spojrzałam na swoje ciało i przewróciłam oczami, gdyż ten kretyn nawet nie raczył mnie przykryć. Ma szczęście, że zabrał się z mojego łóżka nim wstałam, bo inaczej bym go wykopała. Nie mam w zwyczaju zostawiać sobie na noc moich chłopców. Ta przygoda ze Styles'em była przypadkowa, ale potrzebował odreagować to wszystko. Po kąpieli miałam się ubrać i wyruszyć na miasto, ale on był u mnie w pokoju. Nie mogłam nie skorzystać z takiej okazji. Przynajmniej nie musiałam wychodzić na to zimno. Nie żałuję, ale tak naprawdę, nigdy niczego nie żałowałam. 
Podniosłam się z łóżka i postanowiłam, że wezmę prysznic. Ruszyłam w stronę łazienki, a kiedy się w niej znalazłam, weszłam pod natrysk i puściłam wodę. Z początku była zimna, dlatego na moim ciele, od razu pojawiła się gęsia skórka, ale po chwili moje ciało przyzwyczaiło się do chłodnej wody. Zawsze, po przebudzeniu się, brałam zimny prysznic. Pobudzał mnie na resztę dnia i dzięki temu, nie wyglądałam jak zombie, kiedy wychodziłam do reszty. Zakręciłam wodę i wytarłam swoje ciało ręcznikiem, a następnie założyłam bieliznę i wróciłam do pokoju. Nie miałam ochoty jakoś się stroić, dlatego założyłam na siebie dresy i rozciągniętą bluzę mojego brata, którą uwielbiałam. Nie cierpię chodzić po domu w klapkach, dlatego praktycznie zawsze mam bose stopy.
Kiedy pojawiłam się w salonie, dostrzegłam moją siostrę, która wcinała płatki, oglądając jakiś program w telewizji. Podeszłam do niej i pocałowałam ją w czoło, a następnie zabrałam jej miskę z rąk i zaczęłam jeść. Spojrzała na mnie, ale nic nie powiedziała, tylko się uśmiechnęła. Naprawdę byłyśmy cudownymi siostrami, bo praktycznie nigdy się nie kłóciłyśmy, a zazwyczaj broniłyśmy siebie jak lwice. Oddałabym za Katie życie, a ona za mnie. Wiem to. Nie chciałabym nikogo innego na siostrę, bo mam ją. Moją idealną, malutką Katie Evelyn Winchester. Odkąd pamiętam, to ona była dla mnie wzorem do naśladowania. Byłam w stanie poświęcić dla niej wszystko, oddać jej każdą zabawkę. Kiedyś uratowałam jej życie, sama przy tym obrywając. Jednak zrobiłabym to raz jeszcze, bo było warto. Kiedy pomyślę, że tamten palant, mógł naprawdę w nią strzelić, czuję jak staje mi serce. Nie wyobrażam sobie życia bez niej czy Deana. Tak samo, kiedy ginie jeden z nas, wtedy czujemy pustkę, bo jesteśmy dla siebie jak rodzina. Oparłam głowę o ramię mojej siostry, oddając jej miskę z płatkami i wtuliłam się w nią.
— Jak było? – usłyszałam jej ciche pytanie.
Doskonale wiedziałam, o co pytała. Nie musisz być jasnowidzem, żeby wiedzieć, że po nocy z jednym z ludzi spod swojego dachu, będziesz przepytywana. Westchnęłam cicho i wzruszyłam ramionami. Co jej miałam powiedzieć? Seks jak seks. Taki sam był z nim, jak i z tym kolesiem dwa dni wcześniej. Nie przywiązuje wagi do tego, bo tak naprawdę nie czuję do swoich partnerów seksualnych nic, poza pociąg seksualny. Taka już jestem. Zimna i oschła suka bez serca. 
— Nie musiałaś z nim spać. On z nami mieszka i pracuję. To nie w porządku. – powiedziała moja siostrzyczka. 
— Katie, nic w życiu nie jest w porządku. Rodzice nas zostawili. Czy to było w porządku? Nie. Ja się z nim przespałam, ale on sam do mnie przyszedł. –  wzruszyłam ramionami, spoglądając na nią.
Raczej nigdy nie miała problemu z tym, że spałam z jakimś naszym kolegą "z pracy". Chyba, że on jej się podobał. O nie, tylko nie to. To nie jest odpowiedni facet dla mojej siostry. Wyprostowałam się, wpatrując w nią.
— Podoba ci się! Katie... – pokręciłam głową, wzdychając. — To nie jest osoba, która powinna być z Tobą. Wybij go sobie z  głowy, okay?
— Sam, proszę cię. On i tak by nawet na mnie nie spojrzał. Ja i Harry? Tchórz i bad boy? Nie, to by nie mogło istnieć. Więc nie martw się. – wzruszyła ramionami, ale widziałam w jej oczach lekki zawód.
— Nie, to ty byłabyś dla niego za dobra. Nie zasługuje na Ciebie. Już ja o to zadbam. – uśmiechnęłam się, kładąc głowę na jej kolanach. 
Nie mogłam pozwolić na to, żeby mojej siostrze coś się stało. Tym bardziej, nie mogę pozwolić, żeby skrzywdził ją taki lovelas, Harry Styles. Przecież on już pierwszej nocy wszedł mi do łóżka. Nie chce, żeby ją spotkało to samo. Z rozmyśleń wyrwał mnie Dean, który zwołał zebranie w salonie. Kiedy już wszyscy się zeszli, Dean oparł się o szafkę, na której stał telewizor, obserwując wszystkich.
— Słuchajcie. Większość z was wie, że chodzimy na przyjęcia wydawane przez rodzinę królewską, bo ich chronimy, tak? Słyszałem, ze na mieście, krążą plotki, że na jutrzejszym balu, ktoś ma zabić samą królową. Nie możemy do tego dopuścić. Nasz układ z nimi, każe nam ich ochronić, więc to zrobimy, tak? – spojrzał na nas, a my pokiwaliśmy głowami.
— Poczekaj. Dlaczego macie jakiś układ z rodziną królewską? Przecież oni nie powinni zadawać się z gangiem. To nie jest normalne. –  powiedział zdezorientowany Styles.
Och, biedactwo. Nie ma pojęcia o co chodzi, ale przecież nie musi wiedzieć, tak? Spojrzałam na Deana, a ten dał mi sygnał, że mam im teraz wyjaśnić wszystko. Serio, to nie będzie łatwe, bo to oznacza, że będę musiała iść z którymś z nich jako para. Nie chce tego robić, ale nie mogę wziąć mojego brata, bo on zawsze nadzoruje sytuację na zewnątrz.
—  Któregoś dnia, dowiedzieliśmy się, że Kate, w sensie, księżna Kate, ma zginąć. Szczerze mówiąc, to naprawdę uważam, że jestem spoko babeczką i nie powinno jej się nic stać, dlatego bądź co bądź postanowiliśmy ją chronić. Łaziłam za nią przez kilka dni, aż dostrzegłam strzelca. Zasłoniłam ją swoim ciałem, ale miałam szczęście. Kula musnęła tylko moje ramię, więc nie ucierpiałam na tym za bardzo. Spotkaliśmy się później z rodziną królewską i spisaliśmy umowę. Oni hamują rząd, kiedy my chcemy przywieźć towar, a my w zamian za to ich chronimy. Staramy się zawsze wyłapywać informacje o rodzinie królewskiej, które krążą na mieście. Królowa zawsze zaprasza nas na swoje przyjęcia, bo tak naprawdę jesteśmy osobistą ochroną całej ich rodzinki. – przewróciłam oczami, patrząc na chłopaków. Dlatego, wy dwaj oraz ja i Katie, udamy się na to przyjęcie i będziemy udawać pary. Harry jesteś ze mną. Louis z moją siostrą.
Spojrzałam na Katie i wiedziałam, że w jakiś sposób sprawiłam jej przykrość, ale nie mogłam inaczej. Muszę ją chronić za wszelką cenę. Nawet jeśli ona uważa, że to nie jest w porządku względem niej. Przeniosłam wzrok na chłopaków i zauważyłam, że oboje spoglądali na siebie wymownie. Super, oni też nie są zadowoleni? Co za chujowy poranek.
—  Nie chcę być z Tobą, Sammy. Z całym szacunkiem do Ciebie, ale wolę Katie. Pójdziesz z Louisem. – uśmiechnął się do mojej siostrzyczki, wstał i wyszedł. 
—  On ma rację. Sam, nie możesz ciągle podejmować decyzji za wszystkich. Wybacz, ale tylko Dean może to robić. Jesteś na mnie skazana. – wzruszył ramionami Louis, a mój brat pokiwał głową.
Serio? Mój własny brat przeciwko mnie? Świetnie. Dziękuje, Dean. Wkurwiona z lekka, tą całą sytuacją. Jak on mógł powiedzieć coś takiego? Podważył mój autorytet w całej grupie. Teraz każdy, ale to każdy będzie mnie lekceważył. Dziękuje, Louisie, kurwa, Tomlinsonie. Potrzebowałam się odstresować, dlatego poszłam do swojego pokoju, załączyłam słuchawki do telefonu i puściłam sobie muzykę. Tylko taniec może mnie uspokoić, albo morderstwo Tomlinsona. Z dwojga złego wolę się nie narażać Deanowi, dlatego wybrałam taniec. Ustawiłam odpowiednie dźwięki i zaczęłam poruszać swoim ciałem, zapominając o wszystkim i wszystkich. 

Tak naprawdę to ten rozdział jest troszkę nudny, ale nie może być ciągle akcji. Życie gangów to nie tylko morderstwa, dillowanie czy inne tego typu rzeczy. To również rozmowy, wspólne spędzanie czasu i zabawa. Co sądzicie o zakładzie chłopaków? Co z tego wyniknie? 
Czy czcionka nie jest dla was ciut za mała? Bo jeśli tak, to ją zmienię :)

czwartek, 9 czerwca 2016

Rozdział 2

Z perspektywy Harrego

Nie miałem pojęcia, dlaczego akurat wybrałem ją, na swoją partnerkę podczas wyścigu. Była taka cicha i obserwowała wszystko z daleka, ale chyba była mój wybór padł na nią, ze względu na to, że miała bliskie kontakty z tą dziewczyną, która chciała się ścigać, a ja miałem ochotę wyprowadzić ja trochę z równowagi. Uwielbiam wkurzać konkurencję. Dopiero później okazało się, że są siostrami mojego nowego szefa. Tego bym się chyba nigdy nie spodziewał, ale los lubi płatać figle, prawda? Dałem wygrać tej ślicznej brunetce, bo wiedziałem, że jest niepokonana. Słyszałem o niej wiele, bo jednak nie da się nie znać mistrza. Była bardzo młodziutka. Miała tylko osiemnaście lat, a tak naprawdę podczas wyścigów roztrzaskiwała w pył nawet najstarszych bywalców na torze. Była niezwyciężona. Musiałem to zmienić. 
Nigdy nie widziałem, żeby ktoś był aż tak wkurwiony jak jej osoba po wyścigu. Myślałem, że zabije mnie na miejscu, bo porwałem jej biedną siostrzyczkę. Myślała, że ją zabije? Bez przesady. Jednakże, po chwili stało się coś, czego się nie spodziewałem. Był pewny, że to ta cała Samantha mnie uderzy, a zrobiła to jej siostra, która stała cały czas cicho obok mnie. Naprawdę byłem wtedy w szoku, ale na całe szczęście pojawił się wtedy Dean Winchester, mój nowy szef. 
Dean zwerbował mnie i Louisa, bo byliśmy świetni. Tutaj nie chodzi o to, że mam przerośnięte ego i dlatego tak mówię, ale tak było na prawdę. Ja i mój najlepszy przyjaciel nadawaliśmy się do każdej roboty. Trzeba przewieźć jakiś niebezpieczny towar, to wtedy zawsze wzywano nas. Nikt nigdy nas nie złapał, a tym bardziej policja nigdy nie miała na nas wystarczających dowód, żeby nas pogrążyć, chociaż nie jeden świeżak próbował. 
Kiedy zajechaliśmy pod dom Winchesterów, to wiedziałem, że to ich główna siedziba. Dom był wypasiony, bo w końcu stać ich na to, prawda? Ciemne typki nigdy nie mieszkają w obskurnych chatkach, tylko mają ekstrawaganckie willę. Taką samą miał Dean i jego rodzina. W gangach tak już jest, że jej członkowie stają się dla siebie rodziną i jest to nieuniknione. Sam coś o tym wiedziałem, ale razem z Louisem zmieniliśmy lokalizację, bo tak było dla nas lepiej. 
Wiedziałem, że mój przyjaciel ma dobre pomysły, ale to co wymyślił teraz było bardzo ryzykowne. Dobre, ale mogło nam ściągnąć na głowę wiele problemów. Tak naprawdę nasze szanse były podzielone. Albo nam się uda albo nie. Dean kazał mi jechać z Katie, ale wcale nie narzekałem. Wsiadłem do auta i spojrzałem na to jak dziewczyna pewnie łapie za kierownicę. Widać było, że lubi to robić. Dobrze wiedzieć, że motory ją nie jarają, ale za to szybkie samochody już tak. Zanotowane. Uważnie obserwowałem ją, kiedy jechała i ścigała sie ze swoją pyskatą siostrzyczką. Sprawiało jej to frajdę, ale tak naprawdę ani razu nie zaszczyciła mnie swoim spojrzeniem. Zatrzymaliśmy się pod magazynem, ale żadne nikt z nas nie wysiadł z samochodu. Zerknąłem na nią i pokręciłem głową.
— Coś mi tutaj nie gra. – powiedziałem cicho, uważnie obserwując okolicę.
 Mnie też się to nie podoba i mam bardzo złe przeczucie. – powiedziała i zacisnęła mocniej dłonie na kierownicy.
Zerknąłem w bok i zauważyłem jak Sam wraz z Louisem wysiadają z samochodu i ruszają powoli do przodu. Wtedy się zaczęło. Ktoś otworzył w naszą stronę ogień. Tego się nie spodziewaliśmy, ale najwyraźniej czekali na nas. Szybkim ruchem opuściłem głowę Katie w dół, bo nie chciałem, żeby zarobiła kulkę, która właśnie przeleciała tuż nad jej głową. Miała pieprzone szczęście! Chciałem już wysiąść, ale nagle usłyszałem głos Sam, który skądś dochodził.
— Kurwa, zaatakowali nas! Dean, zatrzymaj się w miejscu, w którym stoisz! Katie, nie wychodź z tego pieprzonego auta! Sama się tym zajmę! Wszyscy mają zostać na swoich miejscach! – krzyczała, a następnie dostrzegłem, że ponownie wyszła z samochodu, do którego prawdopodobnie wsiadła jak zaczęły padać strzały.
Obserwowałem uważnie jak brunetka wyciąga broń i zaczyna strzelać do ludzi, którzy odważyli się nas zaatakować. Była bardzo precyzyjna, bo każdy jej strzał był śmiertelny. Zaraz za nią dostrzegłem Louisa, który też wystrzelał ich jak kaczki, ale ich było coraz więcej. Przeniosłem swój wzrok na Katie, która nie podniosła głowy od początku strzelaniny. Wyciągnąłem swoją broń i już zacząłem ją odbezpieczać, kiedy ona się odezwała.
 Nie potrafię ich zabić! Nie mogę tego zrobić! Nie umiem! – krzyczała i zarazem płakała. 
Totalnie zszokowała mnie ta informacja, bo nie spodziewałbym się, że siostra gangstera, tak szanowanego gangstera w kryminalnym świecie, nie potrafi zabijać. I chyba w dodatku dostała ataku paniki. Musiałem ją uspokoić, bo była w stanie wyrządzić więcej krzywdy niż to możliwe, dlatego objąłem ją mocno.
— Uspokój się, Katie! Nikogo nie musisz zabijać. Oddychaj! Głęboko. Ochronię cię! – mówiłem pewnie, ale obserwowałem tez sytuację na zewnątrz.
Jakiś bydlak dopadł Sam, która nie dała mu się. Walczyła z nim jak równy z równym mimo tego, że facet był od niej większy. Louis też dawał radę, ale wiedziałem, że mnie potrzebują. Musiałem im pomóc, a Katie powinna sobie dać radę. Liczyłem na to.
— Muszę cię na chwilę zostawić. Zaraz wrócę! – krzyknąłem i chwilę później, strzelałem do tych skurwieli.
Uwielbiałem to uczucie, które mi towarzyszyło podczas zabijania. Czułem się jak Bóg, który daje i zabiera życie. Ja je właśnie odbierałem. Piętnaście minut później było już po wszystkim, a teren był czysty. Nikt nie odezwał się nawet słowem, ale Katie powiedziała nam, że Dean kazał nam wracać. Wsiedliśmy do samochodów i bez zbędnych słów, ruszyliśmy. Chwilę później zajechaliśmy pod siedzibę Winchesterów.
Najbardziej z nas wszystkich oberwała Sam. Dostrzegłem na jej twarzy kilka siniaków i miała podarte ubranie. To odważna dziewczyna, która nie boi się niczego. Muszę powiedzieć, że mi zaimponowała. Myślałem, że jest tylko taka wkurwiająca, ale potrafiła pokazać kto jest górą. Kręciła mnie jak nigdy i wiedziałem, że w końcu ją zdobędę. Może nawet dzisiejszego wieczoru? 
Do środka wszedłem jak ostatni, bo postanowiłem jeszcze zapalić. Musiałem poczuć nikotynę w swoim organizmie. Skrzywiłem się, kiedy do moich uszu dobiegły krzyki. To Dean właśnie opierdalał Sam za to, że go nie posłuchała. Współczułem jej, ale to on był tutaj szefem, a nikt z nas nie miał prawa podważać jego zdania.
— Sam, kurwa, jakim prawem ignorujesz moje rozkazy?! Kto ci na to pozwolił! Miałaś nie wysiadać z samochodu, do czasu, kiedy sam się tam nie pojawię! A ty oczywiście ciągle swoje! Jak pierdolone dziecko, które nie rozumie prostych komend! – pokręcił głową, wściekły na swoją własną siostrę. 
— Żartujesz sobie, kurwa?! Miałam im pozwolić, żeby zaatakowali samochód Katie?! Ty chyba sam siebie nie słyszysz! Musiałam podjąć tą decyzję! Chroniłam naszą siostrę! Ona jest najważniejsza i doskonale o tym wiesz, Dean! Nie zachowuj się ciągle jak nasz szef i dyktator, ale pomyśl czasami jak brat! – pokręciła głową i ruszyła do swojego pokoju, trzaskając drzwiami.
— Myślę jak was brat, ale jestem też pierdolonym szefem, który musi być niepodważalnym autorytetem wśród swoich pracowników, a przez Ciebie nie jestem! – syknął Dean, a następnie wyszedł na zewnątrz.
Cóż, nigdy nie lubiłem kłótni rodzinnych. Dean poniekąd miał rację. Był szefem i jego rozkazy każdy musiał wykonywać bez zbędnych dyskusji. Nikt nie miał prawa podważać jego zdania ani decyzji, które podejmował. Wzruszyłem ramionami i ruszyłem w stronę pokoju, do którego weszła brunetka, zamykając za sobą drzwi na klucz. Chyba brała prysznic, bo słyszałem dźwięk lania się wody z łazienki. Usiadłem więc na jej łóżku i sięgnąłem po książkę, która leżała na szafce obok niego. Jakieś romansidło. Nie spodziewałem się, że taka osoba jak ona, czyta takie gnioty. Czytałem opis książki, kiedy usłyszałem, że ktoś otwiera drzwi. Podniosłem wzrok na Sam, która stała w progu pokoju, owinięta samym ręcznikiem.
—  Co ty tutaj robisz? Pozwoliłam ci tutaj wejść? – zmrużyła oczy, patrząc na mnie. 
— Nie, ale ja nie potrzebuję pozwolenia. Mieliśmy ciężki dzień. Znam opinię na Twój temat od niektórych ludzi. Pozwól mi być swoim chłopcem dzisiejszej nocy. – wymruczałem, kiedy zacząłem do niej podchodzić.
Nie odpowiedziała nic, tylko przyciągnęła mnie do siebie, zatapiając swoje usta w moich. Objąłem jej ciało swoimi dłońmi, pozwalając, żeby ręcznik opadł na podłogę. Zsunąłem dłonie na jej pośladki i uniosłem ją na swoje biodra, a następnie ruszyłem w kierunku jej łóżka. Dla obojga z nas to był ciężki dzień i potrzebowaliśmy chwili rozrywki, która nas odstresuje. Seks był rzeczą, która pomagała i mnie i jej, więc dlaczego mieliśmy nie skorzystać? Nie pozwoliła mi dłużej myśleć, bo przygryzła moją wargę i pozbywała mnie spodni. To będzie długa noc, przepełniona odgłosami spełnienia. 

Ten rozdział w całości poświęciłam Styles'owi, ale dowiedzieliśmy się z niego, ze Katie ma napady paniki. Biedactwo, będzie miała przez to wielkie problemy, ale wszystko w następnych rozdziałach!

poniedziałek, 6 czerwca 2016

Rozdział 1

Z perspektywy Sam

Kiedy tylko wsiadam na motor, wtedy nic innego się nie liczy. Jestem ja, mój motor i trasa, którą muszę ukończyć jako zwycięzca. Odkąd zaczęłam się ścigać jestem najlepsza, a od dwóch lat nie znalazł się nikt, kto byłby godny, żeby chociaż spróbować przekroczyć linię mety przede mną. Ten wyścig był bardzo ważny. Dean mówił, że można w nim wygrać kupę kasy, więc chciałam ją mieć. Możecie uważać, że jestem materialistką, ale, kurwa, dzisiaj to pieniądz rządzi światem. 
Już na samym starcie wszystkich wyprzedziłam. Tak jak mówiłam, jestem najlepsza. Tym razem jednak było inaczej. Znalazła się osoba, która odważyła się, żeby stanąć ze mną jak równy z równym. Co jeszcze lepszego, ten skurwiel jechał z moją siostrą. Dlaczego Katie wsiadła na jego motor? Zdurniała do reszty?! Przecież ona nigdy nie chce się ścigać. 
Złość, która mnie ogarnęła napędziła mnie do tego, żebym przyśpieszyła. Zrobiłam to i odzyskałam prowadzenie. Nie dam się wyprzedzić jakiemuś lalusiowi. Nawet jeśli jest facetem mojej siostry. To ja jestem mistrzem w całej Wielkiej Brytanii. Z daleka widziałam już linię mety i wiedziałam, że nie pozwolę się prześcignąć. Przyśpieszyłam najbardziej jak mogłam, a kiedy wygrałam, nadal byłam zła na tego kolesia. Zsiadłam z motoru, ignorując ludzi, którzy mi gratulowali i podeszłam do tego typka, który jechał z moją siostrą.
— Co to, kurwa, miało być?! Katie, dlaczego z nim jechałaś? – spojrzałam na siostrę, chcąc odczytać z jej twarzy co ją łączy z tym facetem.— I kim ty jesteś, że porywasz moją siostrę na motor i jedziesz z nią w wyścigu?! Kto dał ci do tego prawo?!
Byłam wkurwiona. Chyba nigdy nie zdarzyło się tak, żeby ktoś tak wyprowadził mnie z równowagi. Miałam ochotę złapać za mój pistolet i przestrzelić mu czaszkę. Kiedy tylko zdjął kask, miałam ochotę uderzyć samą siebie. Nie spodziewałam się, że oni przyjadą właśnie dzisiaj. To był pieprzony Harry Styles, którego mój brat ściągnął z Nowego Jorku. Potrzebowaliśmy ludzi, a Dean znalazł ich, kiedy odbierał towar ze Stanów. Od razu wiedziałam, że zrobi wszystko, żeby Harry i jego przyjaciel, Louis Tomlinson, pracowali dla nas. Zapłacił za nich nie małe pieniądze, ale mieli przecież przyjechać dopiero jutro.
— Maleńka, nie gorączkuj się. Patrz, Twoja siostra nadal jest w szoku. – nagle odezwał się brunet.
Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jaką miałam wielką ochotę, żeby go wtedy uderzyć. Powstrzymałam się, bo widziałam jak właśnie Katie, unosiła swoją pięść, która wylądowała na twarzy tego kretyna. Brawo, siostrzyczko! Jestem z Ciebie dumna!
— Katie, Sam, dość! ­– usłyszałam obok siebie głos mojego brata. — Witam was, panowie. Wybaczcie moim siostrom, ale najwyraźniej nie wiedzą, jak trzeba przyjąć gości. Wstyd mi za nie, ale mam nadzieję, że dziewczyny wam to wynagrodzą w domu. Jedziemy.
Och, w tamtej chwili mój brat mógłby spokojnie dostać ode mnie w zęby. Nie miałam zamiaru ich witać. Spojrzałam na tego drugiego przybysza, czyli na Louisa, który stał z boku i nic się nie odzywał. Może on był inny niż jego pewny siebie koleżka? Miejmy nadzieję, bo od dzisiejszego dnia oboje mieli zamieszkać pod naszym dachem. No, kurwa, zajebiście! Postanowiłam na nich nie czekać i wsiadłam na motor, a zaraz za mną usadowiła się Katie, która nic nie mówiła. Pojechałyśmy do domu, bo nie chciałyśmy być w tym miejscu ani chwili dłużej.

Z perspektywy Katie

Przez cały wyścig byłam w szoku, ale tak naprawdę nawet po jego zakończeniu nie mogłam się nic odezwać. Wiedziałam, że Sam będzie wściekła. Była ode mnie młodsza, ale czasami miałam wrażenie, że to ja mam osiemnaście lat, a ona z jakieś dwadzieścia. Była moim opiekunem. Może dla was to brzmi głupio, ale byłam najbardziej strachliwa z całej naszej trójki. Zabiłam tylko raz. I o jeden raz za dużo. 
Podczas jednej z akcji prawie zginęłam. Zawahałam się, a nie powinnam tego zrobić. Gdyby nie Sammy, która wyjęła drugą broń i strzeliła, w tamtej chwili, straciłabym życie. Nie byłam taka silna jak ona, a chciałam być. Naprawdę, starałam się. Jednak to nie takie proste. Trzeba się takim urodzić. Zazdrościłam tego, Sam. Potrafiła zostawić komuś kulkę w głowie, a za chwilę już śmiała się z żartów chłopaków. Była taka beztroska. Rodzice na pewno nie byliby dumni z naszego stylu życia. Kiedy tylko gangi zaczęły rządzić Londynem, oni uciekli. Jak ostatni tchórze, zostawiając swoje dzieci. To Dean wychował mnie i moją siostrę. Jestem naszym opiekunem, bratem, nauczycielem. Oddałabym za nich życie. 
Trzymałam się mocno siostry, kiedy wracałyśmy do domu. Byłam taka zła na tego całego Styles'a, który porwał mnie do wyścigu. Nie powiedziałam nic, ale dostał w zęby. Musiałam to zrobić. Nie lubię się ścigać, a ten kretyn mnie do tego zmusił. Dojechałyśmy do domu przed wszystkimi. Od razu weszłyśmy do środka, a ja ruszyłam do barku i wyjęłam moją ulubioną whisky. Zdecydowanie najlepszy trunek jaki miałam okazję pić. Od kilku lat jest moim dobrym przyjacielem, a ja nie mam zamiaru go wyrzucić ze swojego życia. 
Kiedy siedziałam i popijałam sobie trunek ze szklanki, usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Przyjechali. Szkoda, ze tak szybko, bo nawet nie miałyśmy z Sammy czasu, żeby od nich odpocząć. Byłam wściekła. Chyba tylko ten człowiek potrafi wzbudzić we mnie takie emocje. Spojrzałam w kierunku wejścia i ujrzałam jego szeroki uśmiech, kiedy patrzył się na mnie. Jakby tego było mało, zarumieniłam się. Jak ostatnia idiotka, którą onieśmielał uśmiech tego idioty. O nie! Tak nie będziemy się bawić. Dosyć tego.
— Jestem u siebie. – wymruczałam pod nosem i ruszyłam w kierunku swojego pokoju.
Jednak nie dane mi było się tam schować, bo zatrzymała mnie Sam, która opierała się o framugę drzwi. Spojrzała na mnie i wskazała głową w kierunku naszego brata. Czyli to by było na tyle, jeśli chodzi o moją samotność. 
— Nikt stąd nie wyjdzie, dopóki nie omówimy planu naszej kolejnej akcji. Musimy to zrobić w ciągu najbliższych kilku dni, bo inaczej wszystko szlag trafi. Steven wie, że planujemy zabrać jego towar. Nie wie tylko kiedy i jak zamierzamy to zrobić. – westchnął mój brat.
Byliśmy jednym z silniejszych gangów w mieście. Jednak mieliśmy mocnego wroga. Był nim Steven Smith, który postanowił, że za wszelką cenę odbierze nam władze, a przy tym dostanie moją siostrę, która spędziła z nim jedną noc w swoim życiu. To był jej wielki błąd, bo od tamtej pory ciągle z nim walczymy. Podprowadził nasz towar już trzy razy, a dla nas to wielka zniewaga. Samantha sama chciała się z nim policzyć, ale Dean jej na to nie pozwolił. Moja siostra jest świetna w zabijaniu, ale tak naprawdę Smithowi nie dałaby rady. Nie zabiłby jej, ale by ją porwał i torturował. W naszym fachu najważniejsze jest zaufanie. Nie wolno nikogo sprzedać, chociażby przypalali nas ogniem. 
— Zróbmy to dzisiaj. Nie spodziewa się tego, a na pewno był na wyścigu. Co więcej, dzisiaj właśnie przyjął do swojego gangu dwóch młodych chłopaków. Na pewno będą świętowali, więc to świetna okazja dla nas. –  spojrzałam na Louisa, który właśnie wpadł na genialny plan. 
— Tak, to jest myśl. Zbieramy się. Sammy jedziesz z Louisem, a ty Katie pojedziesz z Harry'm. Obie siadacie za kółko, bo ta dwójka jeszcze nie wie, gdzie znajdują się magazyny Smith'a. Wszyscy wiedzą co mają robić. Ja zabieram resztą. Do zobaczenia na miejscu. –  pokiwał głową, a następnie ruszył do wyjścia, jednak się zatrzymał. — Witamy na pokładzie, Styles i Tomlinson.
Niechętnie, ale jednak musiałyśmy to zrobić z Sam. Wolałyśmy jechać razem, ale rozkazy brata są nie do podważenia. Nawet my nie mogłyśmy nic się odezwać. To on miał prawo głosu, bo był szefem. Wsiadłyśmy do naszych aut, a następnie obie wyjechałyśmy na ulicę, włączając się do ruchu ulicznego. Lubiłyśmy ścigać się między sobą, więc tym razem było tak samo. O dziwo, ten cały Harry siedział i nic nie mówił. Lepiej dla mnie, prawda? Nie musiałam tracić czasu na rozmowę z nim. Kiedy tylko dojechaliśmy na miejsce, wiedziałam, że coś jest nie tak. Przeczuwałam to. 


Witam was! 
Więc mamy pierwszy rozdział! Postanowiłam, że będę mieszała trochę perspektywy, wiec co rozdział będziecie obserwowali ten gangsterski świat przez innego bohatera.
Chyba nikt się nie spodziewał, że Sammy to taka bad girl. Mocna w gębie, ale też potrafiąca zabić. Cóż, mam nadzieje, że przypadła wam do gustu, bo ona i Katie są dwoma przeciwieństwami, które nie mogą bez siebie żyć. 
Zostawcie po sobie jakąś pamiątkę w postaci komentarza, bo będzie mi bardzo miło. 

sobota, 4 czerwca 2016

Prolog

Z każdą chwilą czułam w swoim ciele to przyjemne uczucie. Adrenalina wzrastała coraz bardziej. Spojrzałam na mojego brata, który opierał się o swój motor i flirtował z jakąś dziewczyną. To zdecydowanie jego świat. Sammy obserwowała uważnie innych ludzi, ale miała powód. Próbowała rozpracować czym chcą nas zaskoczyć przeciwnicy. Wyścigi uliczne nie były dla każdego. Wstęp na nie miały tylko osoby, które były znane w mrocznym świecie. Tak, dokładnie tak jak myślicie. Londyn od dłuższego czasu opanowany był przez gangi, które na każdym kroku ze sobą rywalizują. Spokojnie, nie latamy za dnia z bronią na wierzchu. To wszystko zaczyna się, kiedy nocna kurtyna opada w dół, a życie nabiera tempa. Od samego początku moja rodzina bierze udział w tych zawodach i oczywiście, zawsze wygrywamy. Raz ściga się Sam, a kolejnym razem Dean. Rzadko ja osobiście wsiadam na mój motor. Nie lubię tego. Wolę zajmować się przewozem towaru. To jest mój fach. 
Uśmiechnęłam się, kiedy Samantha wsiadła na swój motor. Wiedziałam, ze wygra. Moja mała siostrzyczka była najlepsza. Nikomu nie udało się jej wyścignąć. Nie jedni próbowali, ale każdy przegrywał. Samantha Winchester była mistrzem w całej Wielkiej Brytanii. Uważnie obserwowałam przebieg akcji. Jedna z dziewczyn stojących w tłumie, stanęła przed zawodnikami i dała im znak, żeby się przygotowali. 
Nagle, praktycznie pod moje nogi, podjechał osobnik w kasku i wciągnął mnie za siebie. Nie zdążyłam zaprotestować, bo ten już ruszył na linię startu. Nie wiedziałam co mam zrobić. Zaskoczył mnie, a to rzadko się zdarza. Chciałam zejść z jego motoru, ale właśnie wszyscy dostali zgodę do startu. Jedyne o co się teraz modliłam, to możliwość sprania tego dupka po całym wyścigu.